E- lista chemicznych „ulepszaczy”: Ile dla Ciebie znaczy?
Każdego roku, wraz z „ulepszonym” pożywieniem, dostarczamy do organizmu nawet 6 kg substancji chemicznych! Syntetyczne ulepszacze żywności znajdują się niestety w znaczącej ilości produktów spożywczych, dostępnych na sklepowych półkach.
Większość z tych dodatków, pozyskiwana jest w laboratoriach – na drodze procesów chemicznych, a każdy z nich został zakodowany na liście numerów E-… i zatwierdzony przez jednostki nadzorujące przemysł spożywczy. Czy jednak zatwierdzone, oznacza zdrowe?
Jak rozpoznać „ulepszacze”?
Chemiczne ulepszacze żywności podzielono na kilka grup. Wyróżniamy barwniki, aromaty, wzmacniacze smaku, konserwanty i substancje zagęszczające. Większość z nich, to jednobarwne proszki, granulki i kryształki, uzyskane w procesach laboratoryjnych. Jak je rozpoznać? Każda grupa dodatków chemicznych posiada przypisany zakres oznaczeń. Barwniki spożywcze oznaczane są symbolami od E100 do E199, konserwanty od E200 do E299, wzmacniacze smaku od E600 do E699. Jedynie bardzo nieliczne są pochodzenia naturalnego – należą do nich barwniki roślinne i białka jaja kurzego.
Producenci stosują ulepszacze żywności, aby przedłużyć przydatność swoich produktów i zapobiec pojawiającym się z upływem czasu niekorzystnym zmianom smaku, konsystencji, zapachu oraz koloru. Drugim powodem, jest obniżenie kosztów produkcji – syntetyczny aromat, imitujący obecność na przykład owoców lub przypraw, jest wielokrotnie tańszy od naturalnych składników. Na dodatki „specjalne” należy również uważać przy zakupie produktów dietetycznych – gdzie miejsce tradycyjnego cukru i tłuszczu, także zajmują chemiczne zastępniki.
Tego typu nieuczciwe zabiegi pozornego zwiększenia atrakcyjności produktu, mają jednak swoją cenę dla kupujących – cenę zdrowia i prawidłowego funkcjonowania całego organizmu. Deklarowana nieszkodliwość tych substancji, dotyczy przyjmowania ich w bardzo ograniczonych dawkach. Mimo, że ich stosowanie w świetle prawa jest dozwolone, to jednak spożywane w większych ilościach, znacznie zwiększają ryzyko wystąpienia poważnych problemów zdrowotnych. Dawka wykazana na badaniach, dopuszczających daną żywność do obrotu, w żaden sposób nie odnosi się do faktu, że na co dzień nasz jadłospis składa się z więcej, niż jednego produktu. Co za tym idzie – w skrajnych przypadkach spożywamy setki takich substancji.
Chemiczne dolegliwości
Mimo więc, że wszystkie chemiczne dodatki do żywności, posiadają określoną dawkę dziennego dopuszczalnego spożycia, niewiele osób zdaje sobie sprawę, jak łatwo tę wartość przekroczyć. A ryzyko jest bardzo wysokie, gdyż tak popularne „polepszacze”, nierzadko przyczyniają się do powstawania chorób nowotworowych, zaburzają pracę serca i zakłócają funkcjonowanie układu trawiennego, a co za tym idzie – spowalniają przemianę materii. Poważnie obciążają także nerki, utrudniając oczyszczanie organizmu z toksyn. Zwiększają poziom cholesterolu, zaburzają czynności skóry, sprzyjają powstawaniu licznych alergii, spadków samopoczucia i nastroju, a nawet wystąpieniu depresji. Niektóre z nich powodują nadmierną aktywność i zaburzenia uwagi u dzieci, co jest szczególnie niebezpieczne w przypadku zdiagnozowanego ADHD. Warto pamiętać, że każda – nawet najmniejsza ilość chemicznych ulepszaczy, wpływa niekorzystnie na nasze zdrowie.
Doskonały przykład stanowi tartrazyna – żółty barwnik, oznaczany symbolem E102, którego dzienne spożycie nie powinno przekraczać 7,5 mg/kg masy ciała. Powoduje między innymi alergie, stany depresyjne, bezsenność i nadpobudliwość, szczególnie u dzieci z ADHD. Jako bardzo tani składnik, jest niezwykle często używany przez producentów żywności i występuje w napojach, żelkach, zupkach w proszku, dżemach, galaretkach, kisielach i budyniach, a także sztucznym miodzie. Nietrudno na pewno znaleźć osobę, która w trakcie jednego dnia spożywa kilka z wymienionych produktów. W 2010 roku wprowadzono nawet wymóg prawny, aby produkty zawierające tartrazynę w składzie, posiadały na etykiecie komunikat o treści: „Może wywierać szkodliwy wpływ na aktywność i skupienie uwagi u dzieci”. Producenci, chcący pominąć tę niewygodną informację, zastępują składnik innym – niekoniecznie zdrowszym, ale takim, którego regulacje prawne jeszcze nie dotyczą.
Co mówi etykieta?
Należy zatem, w trosce o zdrowie swoje i swojej rodziny, czytać treść etykiet znajdujących się na opakowaniach – skład, kraj pochodzenia, datę przydatności – która zbyt długa, również powinna zbudzić naszą czujność. Wyeliminowanie z diety produktów zawierających tak szkodliwe dla organizmu substancje chemiczne, pomoże zapobiec wielu dolegliwościom i poważnym schorzeniom, a także pozytywnie wpłynie na poprawę samopoczucia. Pamiętajmy, że problemy zdrowotne nie biorą się znikąd i zawsze mają swoją przyczynę. Najczęściej są to właśnie gromadzone przez lata w tkankach „ulepszacze” żywności, które stopniowo, ale dotkliwie zaburzają pracę organizmu. Suplementy diety, poprawiające pracę poszczególnych organów, to niestety rozwiązania doraźne. Wybierajmy zatem produkty o składach prostych, czytelnych i zrozumiałych. Im krótsza lista składników – tym lepiej. Im prościej – tym zdrowiej.
Tekst przygotowany dla portalu
« wróć