Macierzanka – przewodnik smaków

« wróć

Na odwagę i męstwo

Szmer, duszka, czebryk lub po prostu macierzanka kojarzona jest w naszej kulturze z matczyną miłością. Po grecku jej nazwa brzmi Thymus – czyli odważny. Od zarania dziejów była symbolem waleczności, a rzymscy żołnierze zażywali kąpieli w macie­rzance, by dodać sobie męstwa. Wybranki dla otuchy wpinały im w zbroję gałązki tej rośliny, a przesła­nie tego gestu było bardzo proste: „bądź dzielny”. Wszystkie te zabiegi zapijano piwem i tak nieśmiałość i niepokoje nie miały szans – nawet w obliczu najsilniejszego wroga. Macierzanka znajdowała się wów­czas na szczytach magicznych list przebojów. Szkoccy górale, tuż przed snem, zwykli też pijać herbatę z górskiej odmiany macierzanki, by odpędzić strachy i nieczyste duchy, których w górach podobno nie brakowało. Napar działał bardzo kompleksowo, ponieważ rano do­datkowo pomagał pozbyć się poalkoholowych dolegliwości…

Niegdyś zioła towarzyszyły czło­wiekowi od porodu aż do śmierci. Ziele macierzanki w tradycjach lu­dowych uznawane było za magiczne. Macierzankowy wianek, świeży lub ususzony, był symbolem miłości macierzyńskiej i zdobił becik nie­mowlęcia niesionego do chrztu. Następnie przechowywany był w domu, w sąsiedztwie obrazów, które upamiętniały rozmaite wyda­rzenia sakralne. Na koniec wkładano go w dłoń nieboszczyka, by ułatwić mu przejście na drugą stronę.

Wianki z ziół symbolizowały przede wszystkim miłość, stąd takie ziołowe bransolety ofiarowywały panny swoim wybrankom jako prezent zaręczynowy. Wiejskie dziewczęta wróżyły nawet niegdyś z macierzan­ki – ścinały dwie gałązki z jednego krzewu i przypinały jedną sobie, a drugą chłopcu. Jeśli woń gałązki obdarowanego była silniejsza, ozna­czało to, że ten ją kocha.

W średniowieczu w austriackim Tyrolu wieszano bukiety z macie­rzanki nad wejściem do domu, by chroniły przed urokami czarownic. Macierzanka zebrana w noc święto­jańską miała chronić przed niebez­piecznymi mocami, urokami i czarami. Pliniusz Starszy, starożytny uczony, uważał, że macierzanka piaskowa odstrasza nawet węże i skorpiony. Wierzono też, że święcenie ziół wzmacnia ich leczniczą moc, dlatego przygotowane z nich wianki wieszano na zewnętrznych ścianach domów, by chroniły jego mieszkańców przed piorunami. Przygotowywano też tak zwane herbatki z wianków – zaplatano oddzielne wianki z poszczególnych ziół, by później stosować je na różne dolegliwości, a ich pokruszonymi gałązkami doprawiano jedzenie schorowanym.

Zamorskie ziółko

Skąd zatem to „zamorskie ziółko” wzięło się na naszych ziemiach? Jest to pamiątka po królowej Bonie, która przywiozła je do Polski i zasadziła w królewskim ogrodzie. Roślinka szybko się zaklimatyzowała, jednak po dziś dzień wybiera sobie suche, piaszczyste i mocno nasłonecznione skarpy oraz polany. Bardzo odporna na suszę, chętnie wygrzewa się w promieniach słońca i to właśnie nadaje jej tak intensywny zapach oraz niezwykłe właściwości. „Macie­rzanka rozkłada się na polanach i ni­kłym ciałkiem chłonie każdy dotyk promieni słonecznych. Stąd ma tyle ciepła w sobie, tyle energii, tyle siły. (…) rozświetla umysł, dzięki czemu myśli nawet w pochmurne dni są po­godne” – pisze o niej w swoich książkach Stefania Korżawska, poetka i ekspert w dziedzinie zioło­lecznictwa. Wielką miłośniczką tego krzewu była także św. Hilde­garda, dwunastowieczna uzdrowi­cielka. Macierzanka była kluczowym składnikiem w jej kuchni, a sama znawczyni uznawała ją za „krem dla skóry” – za tę poprawiającą kondycję skóry i łagodzącą wszelkie dolegli­wości z nią związane.

Tymianek czy macierzanka?

Przez wieki macierzanka piaskowa, Thymus serpyllum, niesłusznie zaczęła być utożsamiana z tymiankiem – zwanym też macierzanką tymian­kiem, Thymus vulgaris. Botanika, co prawda, wskazuje na ich bardzo bli­skie pokrewieństwo, ale jednoznacznie rozdziela te dwa gatunki. Przede wszystkim macierzanka piaskowa cha­rakteryzuje się bardziej rozłożystymi gałązkami i twardszymi listkami. Dzięki temu świetnie radzi sobie w swoim środowisku naturalnym, jakim są dzikie, mniej przyjazne tereny. Tymianek zaś, znany z upraw ogrodowych – o łagodniejszych wa­runkach wzrostu – służy najczęściej jako aromatyczna ziołowa przyprawa do mięs i sałatek. Z tym nieco kło­potliwym nazewnictwem sprytnie poradzili sobie Anglicy, którzy rozróżniają je dwoma zgrabnymi przymiotnikami – wild (dziki) dla określenia macierzanki i garden (ogrodowy) dla określenia tymianku.

Filiżanka szmeru

Edward Bach, angielski lekarz i twórca terapii kwiatowej z począt­ków XX wieku, o zbawiennej mocy ziół mawiał: „Oddziaływanie to jest podobne do oddziaływania na nas pięknej muzyki lub innej wzniosłej rzeczy, która daje nam inspirację do zwiększania naszych sił życiowych i przybliża nas bardziej do naszego duchowego wnętrza (…). Nie ma prawdziwego leczenia bez zmiany poglądów, wewnętrznego spokoju i szczęścia”.

Macierzanka piaskowa szczyci się całym wachlarzem wyjątkowych właściwości. Jak więc należy ją przyrządzić, by móc w pełni z niego skorzystać? Możliwości są nieogra­niczone. Najprostszą metodą jest oczywiście pyszny, aromatyczny napar. Wystarczy łyżeczkę ziół zalać wrzątkiem. Zostawić pod przykryciem na ok. 10 minut i herbatka gotowa. Najlepiej smakuje z łyżeczką miodu – pozytywnie nastraja na cały dzień oraz delikatnie orzeźwia. Co więcej, może nawet zastąpić poranną herbatę, a nawet kawę – pobudzi do działa­nia i doda energii. Po całym dniu intensywnej pracy świetnie sprawdzi się natomiast jako środek doskonale relaksujący i przyjemnie rozgrzewa­jący. Co więcej, poprawia krążenie, dotlenia organizm, a co za tym idzie – wzmacnia pracę mózgu. Macie­rzanka reguluje również procesy trawienne, a więc pozwala nie tylko zapobiec wszelkim dolegliwościom żołądkowym, lecz także zadba o zgrabną figurę na lato.

Macierzankowe inspiracje

Kiedy dopadną nas infekcje dróg oddechowych, macierzanka, jako że odkaża, osłania i działa wykrztuśnie, doskonale sprawdzi się także i w tym przypadku. Polecana nie tylko w for­mie herbatki, lecz także w postaci aromatycznej, łatwej do stosowania inhalacji. Wystarczy przygotować intensywniejszy napar – dwie łyżki macierzanki piaskowej zalać pół litra gorącej wody. Podgotować na wol­nym ogniu przez ok. pięć minut i odstawić na kwadrans pod przy­kryciem. Pachnąca i kojąca będzie nie tylko leczyć, lecz także zapobiegać i chronić przed kolejnymi przezię­bieniami.

Przy dobrym zdrowiu utrzymuje także wieczorna kąpiel macierzan­kowa – odprężająca, ale będąca jednocześnie prawdziwym wyba­wieniem dla wszystkich, którzy mają problem z łatwo marznącymi ręka­mi i nogami. Fantastycznie relaksuje i rozgrzewa na koniec zabieganego dnia, a skórze nadaje piękny, zdrowy wygląd. Ogrzane w ten sposób nerki zadbają o ciepło w całym organi­zmie, likwidując w ten sposób, z pozoru niegroźne, ale zagadkowe dolegliwości dnia codziennego. Jak przygotować taką magiczną kąpiel?

Ktoś powie – nie samą herbatą żyje człowiek – macierzankę można wykorzystać także do przygotowania pysznych ciasteczek. W ten sposób zachowa ona swoje właściwości lecz­nicze, a przemycona w jakże niewinny sposób, zdobędzie serca nawet naj­większych pesymistów ziołowych.

„Dzięcielina” to jedna z ludowych nazw macierzanki, która funkcjono­wała już w XVI wieku i wszystko wydawałoby się mniej skompliko­wane, gdyby nie fakt, że nazwę tę wymiennie zaczęto stosować także dla koniczyny. O której z nich pisał więc Adam Mickiewicz w swojej In­wokacji? Szymon Syreński, nazywany też Syreniuszem, profesor botaniki na Akademii Krakowskiej, w swoim zielniku z początków XVII wieku dzięcieliną nazywał właśnie macie­rzankę. Znalazło się oczywiście szerokie grono uczonych, którzy opowiedzieli się po stronie koniczyny. Najprawdopodobniej nie dowiemy się już, co Mickiewicz dokładnie miał na myśli, ale jako że Litwa, Ojczyzna moja sąsiaduje z Podla­siem, jednym z ulubionych obszarów macierzanki, a mądrości Syreniusza nie straciły na ważności przez cztery minione wieki – nieugięcie wierzy­my w macierzankową wersję Pana Tadeusza.

Zabieg stosowany regular­nie pięknie wygładzi skórę, a jeśli do naparu dodasz łyżkę nasion marchewki, nabierze on dodatkowych właściwości ujędrniających.

« wróć

Przeczytaj też